2 dni na granicy czyli spieprzaj dziadu

Drobne wyjaśienia

Na początku kilka słów wyjaśnienia – w Bangkoku spędziliśmy 3 dni, niestety większość tego czasu to intensywna terapia po słoneczna: smarowanie jogurtem, aloesem, balsamem, zimne okłady itp, itd. Jaśminka trochę nam się popaliła na Koh Tao i małą przerwa była niezbędna. Do Bangkoku jeszcze wrócimy po pobycie w Kambodży. Dlaczego wracać a nie zostać na dłużej? Czysta biurokracja- skończyła nam się wiza, także w 15 dzień pobytu musieliśmy Królestwo Tajlandii opuścić! Wtedy też dokładniej opiszemy Wam Bangkok i jego niepowtarzalne atrakcje:) W końcu Ping-pong show i rewia ladyboyów ciągle przed nami:)

2 dni na granicy w kolejce po wizę….

Z Bangkoku do Siem Reap udaliśmy się minibusem. Niestety Jaśminka po swoich kontaktach III-stopnia ze Słońcem była jeszcze bardzo osłabiona i stop odpadał definitywnie. Bilety udało nam się kupić w atrakcyjnej cenie bo zaledwie 225 BHT/osobę – to jakieś 25zł. Tym bardziej, że niektóre biura oferowały ten przejazd za 600BHT. Trzeba się dobrze rozglądać, żeby nie przepłacić. Podróż miała trwać 10 godzin z dwugodzinnym postojem na granicy gdzie mieliśmy wyrobić wizy. Tak się jednak, pewnie przypadkiem złożyło, że zatrzymaliśmy się 3 km przed granicą na lunch i … zmianę busa? Aaa chyba coś nie gra……, no ale skoro przerwa na jedzenie to jeszcze nic złego. Siadamy, zamawiamy, a po chwili przychodzi jakiś szemrany koleś i chce nasze paszporty i jedno zdjęcie. O co mu chodzi? Wyciągam paszport, ale trzymam go mocno, mając świadomość, że to moja przepustka do Kambodży, a gościu raczej na strażnika granicznego nie wygląda. Jaśminka podaje mi zdjęcie, koleś wyciąga jakiś formularz, prosi o pokazanie tajskiej wizy i informuje nas, że wiza kosztuje 1200BHT/osoba. O co kuźwa chodzi? Szybka kalkulacja to prawie 40$, podwójna cena! Tłumacze mu delikatnie, że mu się chyba coś zdrowo pomyliło i wizę wyrobię na granicy! On na to z ostrą ripostą, że jesteśmy nienormalni i będziemy tam siedzieć 2 dni zanim coś załatwimy. No chyba nie – spieprzaj dziadu! Z naszej 11 osobowej grupy 4 osoby udało mu się nastraszyć, resztę wraz z nami odwieźli na granicę. Co okazało się na miejscu? Kolejki wszędzie tylko nie w dziale wizowym. Przed drzwiami ogromny plakat informujący, że Kambodża wolna jest od korupcji, a w środku strażników delikatnie informuje, iż oprócz ustawowych 20$ do wizy należy przekazać w paszporcie 100BHT. Nie ma dyskusji, taki mały podatek – w zamian po 3 minutach w naszych dokumentach była już wbita kambodżańska wiza na 30 dni. Trwało to szybciej niż w tej zapchlonej restauracji, w której każdy chciał zarobić na biednych i przestraszonych turystach. Nas jednak nie zagięli:) Na granicy dostaliśmy specjalnego przewodnika, który eskortował nas aż do ostatniego etapu podróży jakim był autobus do Siem Reap. W końcu po 13 godzinach byliśmy już na miejscu– meldując się w Garden Village.

http://www.gardenvillageguesthouse.com/

Idealny dla nas Guest House, w którym za nocleg kosztuje nas 1$ za osobę. Fakt – tylko materac z moskitierą, ale najważniejsze, że pod dachem:) Do tego piwko za 0,5$ i  zaczynamy przygodę z Kambodżą! Akon

 

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *