Gunung Sibayak – siarka, gejzery i wschód Słońca

Gunung Sibayak – wschód Słońca na końcu świata

Berastagi, jest malowniczo położoną miejscowością oddaloną o około 2 godziny jazdy od Medanu. Przybyliśmy tutaj całą ekipa prosto z Bukit Lawang publicznymi środkami transportu. Jest to najbardziej ekonomiczna forma poruszania się po Indonezji. Bus na trasie Bukit Lawang – Medan to wydatek około 15000 IDR finalny odcinek do Berastagi to dodatkowe 10000 IDR. Trzeba twardo wykłócać się o swoją cenę jeżeli ją dokładnie znamy! Niestety kto bardziej cwany stara się naciągnąć turystów. Od nas też chcieli podwójną kwotę za przejazd, mimo że w autobusie wisiał cennik i informował o zupełni innej kwocie. Jak nie dacie się złamać to nie przepłacicie!

Przygodo przybywamy !

Zrobimy coś szalonego i innego niż zawsze. Taki był nas cel! I finalnie zdecydowaliśmy się na nocny treking na szczyt aktywnego wulkanu Gunung Sibayak, aby z jego krateru podziwiać jak okolica budzi się do życia.. Wynajęliśmy w miasteczku jeden pokój, w którym zostawiliśmy bagaże i przygotowaliśmy się do marszu. Oczywiście zanim wyruszyliśmy słyszeliśmy wiele ciętych uwag w stylu –bez przewodnika się nie da, jest ciemno, zimno i pewnie tam zginiecie. Każdy argument był dobry, aby nakłonić nas do zatrudnienie przewodnika w cenie 200 000 IDR.

Dla nas nie ma jednak rzeczy niemożliwych, każdy z nas zabrał jakie tylko miał ciuchy z długim rękawem i obowiązkowo czołówkę. Zapas owoców i wody na spokojne 3 dni wędrówki, a nie na jedną noc! Cała wędrówka zajęła nam ponad 3 godziny. Chłopaki mieli dokładne wytyczne co do trasy, wiedzieli dokładnie gdzie i jak iść. Czuliśmy się trochę jak w bohaterowie dobrego filmu : Za urwiskiem w prawo, potem wspinaczka po pięciu skałach, potem będą serpentyny, a gdy dojdziecie do dżungli to ciągle prosto! Niewiarygodnie było!

Obóz rozbiliśmy około 30 minut drogi od szczytu. Nazbieraliśmy wszystkiego co nadawało się do palenia: palm, krzaków, liści i zrobiliśmy wielkie ognicho! Ogniskowe tosty i pieczone ziemniaki smakowały jeszcze lepiej niż zawsze. Nie codziennie przecież kolacjo-śniadanie zjada się na szczycie aktywnego wulkanu. Magię tego miejsca podkreślały jeszcze gejzery i unoszący się od czasu do czasu zapach siarki. Wschód Słońca rozpoczął się około godziny 5:30, było przenikliwie zimno ale gwieździste niebo i spadające gwiazdy rekompensowały wszystko. Cały urok wschodu delikatnie zaburzyły chmury, które po kilku minutach mieniły się już w jaskrawych odcieniach pomarańczy! O wschodzie Słońca wszystko wydawało się jeszcze piękniejsze i niepowtarzalne. Jak to powiedzieliśmy – to jedno z tych miejsc na świecie gdzie można umrzeć – tym bardziej, że nad ranem odczuliśmy lekkie drgania ziemi.

Dla takich przygód i dla takich ludzi warto podróżować. Nam nadszedł czas rozstania, przygody naszych współtowarzyszy z Austrii będziemy śledzić na ich blogu : sexypeanuts.wordpress.com, mamy także nadzieję że kiedyś uda nam się jeszcze w takim gronie spotkać. Czasami to niesamowite, że los kojarzy ludzi na drugim końcu świata!

1 komentuj

Trackbacks & Pingbacks

  1. […] Nasza grupa składała się z 5 osób oraz wspomnianego przewodnika i jego asystenta. Poznaliśmy chłopaków z Austrii i Anglii, którzy podróżują podobnie jak my – z plecakiem i do przodu. Tak się wszyscy razem zżyliśmy, że aż zdecydowaliśmy się zmienić nasze plany i troszeczkę przedłużyć pobyt na Sumatrze. Udaliśmy się całą wesołą ekipą do Berastagi, aby zobaczyć wschód Słońca na szczycie wulkanu Tu możecie zobaczyć wpis o wulkanach  […]

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *