Koh Samui – 1000BHT za trójkącik

Dobry autostopowy dzień :)

Koh Lanta tak jak już Wam pisaliśmy to duża wyspa, aby ją opuścić i możliwie najszybciej dostać się na stały ląd trzeba 2 krótkie odcinki pokonać promem. My zdecydowaliśmy się, aż do Suratthani pojechać stopem. To był rewelacyjny dzień pod tym względem. Wierzcie albo i nie, ale 3 razy wyciągnięta ręka i 3 razy pierwszy samochód się zatrzymuje. Najpierw dostaliśmy się z naszego hotelu na rzece do portu, a tam …. no właśnie na pakę:) Zabrała nas dwója ludzi, którzy jechali po drewno do Bangkok. Rewelacja, wydostaliśmy się bez żadnych kosztów z wyspy, a dodatkowo podrzucili nas niemal do miejsca docelowego. 6 godzin jazdy na pace, upłynęło nam bardzo przyjemnie. Raz się opalaliśmy, raz robiliśmy zdjęcia, przerzucaliśmy się z jednego boku na drugi, a najbardziej pracochłonnym zajęciem było machanie do wszystkich ciekawskich, którzy chyba nie za bardzo rozumieli jaki jest nasz sposób podróżowania. Wylądowaliśmy 30 km od Suratthani, a tam znowu ta sama sytuacja. Pierwszy samochód staje i jedziemy już do celu z małą przerwą na duriana w domu kierowcy. Sami nie spodziewaliśmy się, że tak dobrze pójdzie. Chwilowo nasze humory się popsuły gdy dowiedzieliśmy się, że nocna barka, którą mieliśmy płynąć na Koh Samui miała wypadek i dzisiaj nie płynie. Szukaliśmy jakiś dodatkowych informacji o innych promach, ale nikt nic nam nie był wstanie powiedzieć. Pewnym momencie zobaczyliśmy jedyne chyba otwarte biuro podróży, a przed nim ogromny autobus klasy V.I.P. To była nasza ostatnia nadzieja. Wchodzimy pytamy i po chwili Pani gdzieś telefonuje. Nagle wielkie poruszenie, coś krzyczy, chaotycznie tłumaczy drogę. Wniosek prosty – chyba mamy mało czasu. Nagle woła jakiegoś gościa – idźcie z nim. Pakują nas do autobusu, który za 40 min miał odjechać do Bangkoku, poganiają hostessy i podwożą prosto do celu. Jesteśmy spóżnieni10 minut, ale czekają na nas w biurze z wypisanymi biletami do Koh Samui. Autobus do portu też jeszcze nie odjechał. Jak szczęście to szczęście:). Późnym wieczorem byliśmy już w porcie na Koh Samui, przed 24 zameldowaliśmy się w tanim hinduskim hostelu nieopodal Chaweng beach. Witamy w świecie imprez, seksu, dragów i „oryginalnych” Ray Banów za 150 BHT.

 

 

 

 

 

 

Wyspa rozpustników

Byliśmy na kilku tajskich wyspach, ale Koh Samui to istna wyspa rozpusty. Już pierwszej nocy nasz wspaniałomyślny hinduski gospodarz zaproponował dobry towar do spalenia – 350 BHT/1gram. Cenę zostawiam znawcą do przeanalizowania. Po kilkunastu minutach spostrzegliśmy, że nasz pokój mieści się w mini burdelu. Między kilkoma pokojami biegały pół nagie Tajki, na zmianę się malując i upiększając. Zapowiadała się wesoła noc. My także ruszyliśmy w miasto – trasa od  7-eleven do 7-eleven i w każdym po piwku. Po całym dniu jazdy już po kilku małych  piwkach było wesoło. Odwiedziliśmy zatem jeden z miejscowych klubów, potańczyliśmy ,pobawiliśmy się. Ciągle w oczy rzucały nam się europejsko-tajskie pary. Często młodzi, ale także grubi, starzy i ohydni faceci, ledwo trzymający pion i ich partnerki w wysokich obcasach i takich sukienkach, że wietrzyły swoje 4 litery. Generalnie rozpusta na maksa. Mieliśmy tyle fanu z tego, że postanowiliśmy zrobić pewne doświadczenie. Otóż wykorzystując okazję zdobyliśmy dla Was, nasi kochani czytelnicy unikalny cennik usług seksualnych na Koh Samui. Zaznaczam jednak, że nie zawsze negocjowaliśmy cenę do oporu i oczywiście z żadnej z tych usług nie skorzystaliśmy.

 CENNIK

  • zrobienie loda – 400BHT ponad 40zł
  • seks klasyczny– 500BHT ponad 50zł
  • trójkącik – 1000BHT ( z negocjowane z 2000BHT) – około 110zł

Rozpusta to nie wszystko

Oczywiście poza uciechami cielesnym, są także inne atrakcje na wyspie. Tradycyjnie najlepszym sposobem na zwiedzanie wyspy jest wypożyczenie skutera. Warte uwagi są piękne plaże, błękitna woda i liczne wodospady. Należy je jednak oglądać pod koniec pory deszczowej, niestety w sierpniu nie ma dostatecznej ilości wody, aby poznać ich cały urok. Bardzo urokliwe są niektóre skały : między innymi dziadka i babci oraz skała miłości. Wyspa słynie także z aren do walk bawołów. Jest to jeden z najrzadszych sportów tajskich jaki można zobaczyć. Walki odbywają się między innymi z okazji rozpoczęcia nowego roku chińskiego. My niestety nie mieliśmy okazji podziwiać zmagań tych dostojnych zwierząt. Podczas objazdówki po wyspie warto zatrzymać się także przy świątyni buddyjskiej, w której możemy podziwiać mumię mnicha, który właśnie w tym miejscu spędził ostatnie lata życia poświęcone medytacji. Co ciekawa z bliżej nie określonych nam przyczyn miał on założone Ray Bany. Także w tym oryginalnym stroju niewiele ustępuję 12-sto metrowemu Buddzie, który jest symbolem wyspy.

 

0 komentarzy:

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *