Ruszamy do Phnom Penh!

Zapadła decyzja – ruszamy stopem do Phnom Penh. Po przygodę, po ciekawe przeżycia, żeby było jeszcze ciekawiej! Nasza walka na ulicach Siem Reap trwała blisko 3 godzin. Na początku poszło dobrze, jakieś 20 minut i już byliśmy na obrzeżach miasta. Nie od dziś wiadomo, że wylotówka to miejsce ukochane przez autostopowiczów! My jednak staliśmy się tam nie małą sensacją i okazja do łatwego zarobku dla miejscowych. Jak tylko dowiedzieli się gdzie jedziemy to już po chwili podjeżdżała taksówka. Na przekór wszystkiemu wierzyliśmy jednak w sukces! Zatrzymywały się kolejne samochody – same Mercedesy, Lexusy i terenowe Toyoty. Za każdy razem ten sam schemat: otwiera się szyba, gdzie jedziecie, ile zapłacicie…. Szlag, nie było opcji, a ceny rzucane przez miejscowych kosmiczne. Po blisko 3 godzinach w upale , w końcu się poddaliśmy. Zatrzymaliśmy już 2 autobus, twardo negocjowaliśmy cenę i finalnie za 8$ udało się załadować. Podróż trwała ponad 7 godzin, ale dojechaliśmy:) Pozostał spory niesmak i rozczarowanie, że stopem nie poszło. Może zły dzień, miejsce, albo zwyczajny pech. Stopa w Kambodży jeszcze sprawdzimy.

Pierwsza od miesiąca kąpiel w ciepłej wodzie!

Stolica Kambodży przywitała nas deszczem. Zameldowaliśmy się w Okay Guest House – to najtańsze miejsce noclegowe w okolicach rzeki jakie znaleźliśmy. A dodajmy jeszcze, że po 7 tygodniach zaopatrzyliśmy się w przewodniki! Prawie oryginalne książki Lonely Plantet o Kambodży i Laosie w Siem Reap kosztowały nas 5$ za 2 sztuki – i to najnowsze wydania! Przewodniki jednak zawiódł bo ceny w nim podawane do tego co zastaliśmy na miejscu to jakaś abstrakcja. Widocznie nie wszystko da się zaktualizować. Finalnie jednak po otrzymaniu drobnej zniżki, przestronny pokój, z telewizorem,ciepłą woda, prywatną łazienką i wentylatorem kosztował nas 7$! Co najważniejsze! Pierwszy raz od ponad miesiąca kąpaliśmy się w ciepłej wodzie! Szał na maksa! Odwykliśmy już od takich luksusów! No ale to stolica!

Phnom Penh – kilka suchych faktów czyli zwiedzamy

Phnom Penh to typowa azjatycka stolica. Rozległe miasto, które ciągnie się kilometrami. Wiele ciemnych, mało atrakcyjnych ulic i nieopisane góry śmieci. O zmroku na pewno nie można czuć się tutaj bezpiecznie i komfortowo. Naszą przygodę rozpoczęliśmy od Central Market – nastawialiśmy się na spacer, a skończyło się największymi jak do tej pory zakupami. Niewiele czasu zajęło nam kupienie hamaka, koszulek, jedwabnych krawatów, spodni i jeszcze paru drobiazgów. Trzeba trochę garderobę uatrakcyjnić bo po prawie 2 miesiącach tułaczki, nasze białe bluzki (których ja np. mam 5) są już żółto-czarne, spodnie zszywane w 3 miejscach, a o reszcie nie będę się rozwodził. Zakupowy szał jest zatem uzasadniony, tym bardziej, że bluzka to wydatek rzędu 2$, (podobno)jedwabny krawat 2,5$, a spodnie 5$. Dodatkowo hala Central Market jest bardzo przestrzenna i przede wszystkim czysta, co wyróżnia ją na tle innych tego typu miejsc w Kambodży!

Royal Palace

Jak jesteście w Phnom Penh to trzeba odwiedzić w pierwszej kolejności pałac królewski wraz ze słynną Srebrną Pagodą. To najważniejszy obiekt turystyczny w mieście, a jednocześnie powód do dumy dla miejscowych. Niewątpliwie cały kompleks robi ogromne wrażenie. Dostać się do niego można tylko między 7-11 rano oraz 14-17 wieczorem oczywiście w odpowiednim stroju( długie spodnie i bluzka sięgająca co najmniej do łokci). Taka przyjemność to koszt 25000 Riel czyli 6,25$. Jeżeli chodzi o cały kompleks to najważniejszymi obiektami są : Sala Tronowa z 2 wieżami inspirowanymi świątynią Bayon w Angor oraz Srebrna Pagoda. Podłoga pagody czyli najprościej mówiąc świątynni wyłożona jest tysiącem srebrnych płytek. Każda z nich waży 1kg. Najważniejszym obiektem w jej wnętrzu jest jednak Szmaragdowy Budda, udekorowany 9584 diamentami, z których największy ma 25 karatów. Cały posąg waży 90kilogramów.

Killing Fields

W Phnom Penh są także dwa miejsca warte odwiedzenia, jednak nie ze względu na walory przyrodnicze czy estetyczne ale ze względu na to co się tutaj wydarzyło. Historia Kambodży jest dość burzliwa i momentami ciężko ją do końca zrozumieć. Killing Fields i S-21 to dwa miejsca nierozerwalnie ze sobą związane tragedią, która bez wątpienia zostanie na zawsze zapamiętane przez ludność Kambodży. Wszystko działo się podczas panowania reżimu Khmerów sterowanego przez Pol Pota. Oba miejsca upamiętniają śmierć ok. 20 tys osób, które były torturowane, gnębione a ostatecznie zgładzone. Była to głównie elita Kambodży, ludzie wykształceni. Strefa S21 to liceum zamienione w miejsce tortur. Każda osoba która tutaj przybyła była sfotografowana, a często uwieczniano ją po torturach . Większość tych zdjęć jest wywieszonych w salach udostępnionych do zwiedzania. Z tego obozu zagłady uratowało się zaledwie 7 osób. Jedną z tych osób mieliśmy okazję spotkać tam osobiście. Był on rysownikiem obozie, więc to był też jeden z powodów dla których przeżył. Zasada prosta – masz talent, jesteś przydatny masz szansę przeżyć. Po traumatycznych przeżyciach w Strefie S21, kilka lat później zobrazował na swoich rysunkach jak traktowano tu ludzi, jakie tortury na nich stosowano. Killing Fields czyli pola śmierci, tutaj została pochowana w masowych grobach większość osób które zginęły w strefie 21. Czaszki ekshumowanych zwłok są wystawione na widok publiczny. Ułożone według wieku i płci wręcz przerażają!

Miejsca osobiście przypominały nam Niemiecki Obóz Koncentracyjny Auschwitz- Birkenau. Śmierć, zło i nienawiści unosi się w powietrzu jak zły duch. Nie da się z pewnością porównać tych dwóch miejsca, łączy je jednak to samo. W imię czyjejś nieludzkiej idei ginęli niewinni ludzie. Warto odwiedzić te miejsca, mimo,że nie jest to wesoła część podróży to pozwala chociaż trochę lepiej zrozumieć zagmatwaną historię Khmerów. o kolejne miejsce udowadniające jak okrutni potrafią być ludzie. Ludzie wykształceni którzy nie wiadomo w imię czego zabijają setki i tysiące osób. Po to, aby przetrwał reżim, aby nic mu nie zagrażało.

Trochę popadało!

Na koniec naszego zwiedzania, chcieliśmy odwiedzić Russian Market – tam jednak nie dotarliśmy bo zalało nam skuter. Właściwie to nasz skuter utopił się na ulicy, która zamieniła się w rwącą rzekę. Co nie zmienia faktu, że kilka brawurowych przejazdów zalanymi przez monsunowe deszcze Phnom Penh odbyliśmy. Naprawa naszej maszyny trwała ponad 2 godziny, ale uff udało się! Jak to naprawdę wyglądało możecie zobaczyć w naszej galerii na Facebooku:)

Link :

https://www.facebook.com/media/set/?set=a.174528862682710.40685.147113962090867&type=3

 

2 komentarzy:
  1. Ale Jazda
    Ale Jazda says:

    Przydatny post! My ze swojej strony możemy jeszcze dorzucić jeden punkt do zwiedzania Phnom Penh, tj. wynajęcie skutera lub tuk tuka i wycieczkę na Silk Island. Taka prawdziwa Kambodża, czerwona ziemia, umorusane i uśmiechnięte dzieci, wesela pod namiotami. Super sprawa! Zapraszamy również na naszą relację z Kambodży z tego roku :) http://www.alejazda.news/co-zobaczyc-w-phnom-penh/
    Pozdrawiamy!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *