San Fernando – Krwawy Wielki Piątek

San Fernando miejsce znane na całym świecie z obchodów Wielkanocnych. Mówimy tu głównie o Wielkim Piątku, bo to właśnie wtedy odbywają się krwawe procesje w San Fernando – mieście położonym 2 godziny drogi na północ od Manili. To właśnie te ociekające krwią i cierpieniem, jedyne na świecie tego rodzaju obchody stały się głównym motywem naszego wyjazdu na Filipiny.

W drodze na Golgotę

Przybyliśmy do San Fernando w Wielki Czwartek popołudniu i już wtedy na ulicach można było spotkać osoby biczujące się po plecach i dźwigające duże drewniane krzyże. Punktem kulminacyjnych całych obchodów jest droga krzyżowa prowadząca do Cutud. Gdzie śmiałkowie są przybijani do krzyża. Oficjalnie wydarzenie jest potępiane przez rząd, jednak mocno zakorzeniło się w tutejszej kulturze, stając się jednocześnie atrakcją turystyczną dla miejscowych i zagranicznych turystów. Pierwszym śmiałkiem był Artemio Anoza, który w 1962 roku zapoczątkował tę „tradycję”.

Jak niektórzy mówią takie „ brutalne” obchodzenie Wielkiego Piątku odbywa się w wielu miejscach na Filipinach, jednak ogranicza się to do osób biczujących się. Ludzie krzyżowani są tylko w San Fernando. Jest to dla każdego, który zostanie ukrzyżowany ogromne wyróżnienie i zaszczyt. Tym sposobem wyrażają oni wdzięczność Bogu za całe dobro, które na nich spływa. Nie było konkretnej godziny rozpoczęcia całej uroczystości. Rozstrzał godzin podawanych przez miejscowych był tak duży, że zdecydowaliśmy się już po godzinie 8 rano ruszyć w miasto. Na głównym placu, gdzie znajdowała się filipińska „Golgota” byliśmy po 9. Okazało się ze mamy spory zapas czas. Pochód miał przybyć na wzgórze około południa. Upał dawał się we znaki jednak po to tu przyjechaliśmy aby zobaczyć jak tutaj przeżywa się Wielkanoc. Z każdą godziną coraz bardziej pożądany był cień. Po południu temperatura dochodziła do 33 stopni. Na niebie ciężko było szukać chmur, które mogłyby przynieść ulgę. Na miejsce można dojechać jepneeyem lub tricyclem jednak pod koniec robi się taki tłok że warto wcześniej wysiąść i przejść się kawałek na pieszo. Miejsce w którym krzyżowani są ludzie widać z daleka, to piaszczysty pagórek z trzema krzyżami, drogę do niego wytycza piaszczysty pas pomiędzy barierkami za którymi znajdują się obserwatorzy. Po lewej stroni e znajduje się loża VIP a na prawo podesty na których rozstawione są media. Niesamowitego kolorytu całej drodze z miasta na wzgórze dodają przystrojone domy, kapliczki i tłumy miejscowych gapiów. Miejscowi i przedsiębiorczy Filipińczycy szukali każdej okazji do zarobku. Stworzone zostały zatem podwórkowe parkingi, dziesiątki stoisk oferujących zimną wodę, lody, coca-colę jak również miejscowe rękodzieła – wśród nich bambusowe niezwykle kolorowe wachlarze, kapelusze, sprzęt do biczowania i różańce.Co bardzo ważne – prawie nie było chińskiej tandety i innych pielgrzymkowych pamiątek.


Mapa i plan obchodów

Gdzie warto stanąć?

My staliśmy w pierwszym rzędzie przy barierkach, jednak trzeba brać poprawkę że przed samym wejściem procesji każdy stara się podejść jak najbliżej a dodatkowo co druga osoba ma ze sobą parasolkę które znacznie utrudniają oglądania , a co dopiero fotografowanie. Inną opcją jest loża VIP ( teoretycznie dla dyplomatów i specjalnych gości). W poprzednich latach miejscówkę można było dostać przed rozpoczęciem imprezy bez problemów. Tym razem było jednak inaczej. Próbowaliśmy przekonać strażników, że Jaśminka jest w ciaży i jednak żaden z naszych argumentów nie trafiał do wyobraźni strażników. Próby wejścia na wizytówkę pilocką, studencką legitymację także nie przyniosły rezultatów. Podobno niektórym się udało. My nie mieliśmy tyle szczęścia i pozostało nam pozostać w tłumie. Niezawodnym sposobem na otrzymanie takiej akredytacji jest wizyta w ratuszu w San Fernando na dzień przed rozpoczęciem imprezy. Tam można liczyć na bezproblemowe załatwienie sprawy.

Oczekiwanie na krzyżowanie

Po prawie 5 godzinach oczekiwania w upale i prażącym słońcu doczekaliśmy się wejścia procesji. Spodziewaliśmy się bardziej spektakularnych widoków – było kilka osób przebranych za Rzymian , św Weronika i Maryja, i oczywiście Jezus i dwie dodatkowe osoby. Osoba wcielająca się w postać Jezusa została ukrzyżowana 27 raz. Wszystko wyglądało jeszcze bardziej dramatycznie gdy do ust pokutnika, przystawiono mikrofon. W chwili przebicia jego dłoni i stóp całą okolicę przenikał przeraźliwy krzyk – ból musiał być nie do opisania.

Był portfel, nie ma portfela

Nie od dziś wiadomo, że tłum ludzi to raj dla kieszonkowców. Też się o tym dotkliwie przekonałem. Odszedłem na chwilę od miejsca, które okupowaliśmy od kilku godzin i wtedy na teren zaczęła wchodzić główna procesja. Wyciągnąłem aparat, aby zrobić kilka zdjęć i wtedy poczułem delikatny ruch moich spodni. Odwracam się a tam już kieszeń otwarta a za mną tylko tłum ludzi. Portfel przepadł i nie było żadnych szans, aby dorwać złodzieja. Sprawę zgłosiliśmy do stoiska miejscowej policji. Ci bardzo się sytuacją przejęli i poczęstowali nas zimną wodą, lodami i co chwilę zadawali pytanie czy jeszcze przyjedziemy na Filipiny mimo tego incydentu. Oczywiście, że tak bo to nie bardzo zmienia nasze zdanie o wspaniałych, uśmiechniętych Filipińczykach. Czarne owce są wszędzie. Wraz z portfelem przepadło trochę gotówki, dowód osobisty Jaśminki, moja karta kredytowa( na szczęście druga została w hotelu) i prawo jazdy. Kolejne dwie godziny spędziliśmy na komisariacie, gdzie Panowie sporządzili obszerny raport – który jest wspaniałą pamiątką z podróży, potwierdzającą nasz udział w uroczystości. Zawsze trzeba szukać pozytywów! Gdy oczekiwaliśmy na transport policyjny, który miał nas odtransportować na komisariat co chwilę przychodzili kolejny poszkodowani. W sumie około 15 osób. Wszyscy turyści z zagranicy ich straty były jednak znacznie większe. Jednemu z Japończyków skradziono ponad 1000 dolarów. To by dopiero bolało.

Raport dotyczący kradzieży

 

 

 

 

Ciekawostki :

• Filipińczycy uznają biczowanie się i wędrówkę przez miasto z krzyżem za formę pokuty i żalu za grzechy. Biorą w tym udział tylko mężczyźni. W tym roku ukrzyżowanych było 18 śmiałków.

• Oficjalnie wydarzenie jest potępiane przez rząd.

• To nie jest pokaz siły i odwagi, każdy z pokutników ma na twarzy chustę i dodatkowo koronę cierniową czasem zrobioną z liści palmy lub kwiatów.

• Każdy z uczestników ma na początku ponacinane delikatnie plecy, następnie liną zakończoną ostrymi kawałkami bambusów uderzają się w plecy. Niektórzy z nich mają na bicepsach założone frotki lub kawałki materiałów aby nie poobcierać sobie ramion przy uderzeniach. Pokutnicy chodzą od kościoła do kościoła na boso. Przed świątynią klękają, modlą się, kładą się krzyżem i w tym czasie ludzie stojący pod kościołem uderzają męczenników ich własnymi biczami lub kijami. Po licznych uderzeniach plecy pokutników wyglądają jak wielka rana, plecy ociekają krwią mocząc spodnie. Ci którzy przyodziani sią w białe spodnie pokutują po raz pierwszy. Dodatkowo każdy z uczestników idzie boso, więc nie dość że ma pokaleczone plecy to jeszcze obolałe stopy. Pokutnicy idą małymi grupami, reprezentują różne regiony, stowarzyszenia. Przy oglądaniu takiej procesji należy uważać bo krew rozbryzguje się na wszystko i wszystkich w promieniu ok 2 metrów ( my także zostaliśmy obryzgani krwią ) • Wielki Czwartek i Wielki Piątek to najważniejsze dni Wielkiego Tygodnia na Filipinach. W te dni pozamykane są m.in Centra Handlowe i kantory – co może być poważnym utrudnieniem dla podróżujących.

Komentarz bardzo subiektywny

Święta Wielkanocne są obchodzone tutaj w zupełnie inny sposób niż znaliśmy do tej pory. Dookoła procesji i duchowych wydarzeń były porozstawiane stragany, budki z lodami i napojami które wygrywały wesołe melodyjki . Wyglądało to jak show, ludzie przyszli popatrzeć o w ich wiosce działo się coś innego niż na co dzień, przyszli się pośmiać i powygłupiać . Jednak osoby które poddają się takiej pokucie nie robią tego na pokaz, oni chcą odżałować za swoje grzechy. Przynajmniej ja to tak odebrałam . Być może jest to bardzo subiektywan opinia. Myślę jednak, że całe to wydarzenie miało wiele wspólnego z tym co wydarzyło się prawie 2000 lat temu. Jezus i jego najbliźsi cierpieli patrząc jak umiera na krzyżu, a ludzie dookoła wcale tym faktem nie byli przejęci, ich życie nadal normalnie się toczyło. Podobnie jak tutaj. W tej całej scenerii trzeba na prawdę mocno się skupić aby odnaleźć wśród hałasu, tłumu ludzi, prażącego słońca i ogarniającego zmęczenia głębszy, duchowy sens tych uroczystości .

Nocleg

Warto zaznaczyć, że nie znaleźliśmy w mieście żadnego nomalnego hostelu lub hotelu. 4 hotele, które odwiedziliśmy to najzwyklejsze w świecie domy publiczne gdzie pokoje wynajmuje się na godzinny. My zatrzymaliśmy się w Motelu Tropicana, gdzie oprócz armii karaluchów, na wyposażeniu pokoju było 7 ogromnych luster i przeszklona ściana między prysznicem a pokojem do spania. Wrażenia bezcenne! Gdzie się człowiek nie odwrócił to widział samego siebie. Plusem tego miejsca okazał się duży i czysty plac, gdzie mozna było spokojnie usiąść i zjeść śniadanie lub kolację. Przy okazji obserwując, różne ciekawe pary, które aktualnie zdecydowały się wynająć pokój na kilka godzin. Pościel była jednak świeża, wyprasowana a przyjemność nocowania w tym motelu to koszt 550 peso za 24h (około 45 zł). W drodze do tego miejsca, spotkałem pewnego starszego Pana, który nawiazął ze mną rozmowę po angielsku. Okazało się, że idziemy w tym samym kierunku a po kilku minutach na pytanie: Where are you from? Odpowiedzieliśmy tak samo. Tym samym Adam Stępiński, podróżnik z Warszawy , stał się osobą z którą jeszcze nie raz zejdą się nasze drogi na Filipinach.







1 komentuj
  1. Ala
    Ala says:

    Świetna relacja. Przykro, że podczas takich uroczystości grasują złodzieje ale wszędzie tak jest. Mam nadzieje, że nie będziecie mieli więcej takich “niespodzianek”. Pozdrawiam i czekam na dalsze relacje :)

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *